2014-02-03

"Bukareszt. Kurz i krew" Małgorzata Rejmer.

Czasami mam wrażenie, że reportaże to nie są książki dla mnie, że mi z nimi 'nie po drodze'. Z wyboru nie czytam ich często, a jak już za jakiś się 'zabiorę' to rzadko się zdarza, że naprawdę mnie on porwie, że sprawi, że pomyślę "a może jednak warto częściej dawać im szansę?". Tym razem jednak w moje ręce trafiła taka właśnie ksiażka! Nie dość, że sama Rumunia i dokładniej Bukareszt okazały się bardzo wdzięcznym i niesamowicie ciekawym tematem zarówno dla czytelnika, jak i podejrzewam dla pisarki, to dodatkowo ta potrafiła ten tak różny pod wieloma względami od nas naród opisać z taką pasją i szacunkiem, że nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne jej ksiażki. "Chapeau bas" pani Małgorzato, odnowiła Pani moją wiarę w to, że reportaż to też gatunek dla mnie :)




Do tej pory o Bukareszcie wiedziałam niewiele, zresztą i sama Rumunia kojarzyła mi się z tym, z czym większości Polaków, czyli Ceausescu 'za komuny' a teraz bieda większa niż w pozostałych krajach osieroconych przez komunizm. Na potwierdzenie tego ostatniego stwierdzenia miałam swoją jedyną w życiu wizytę w Rumunii (jakieś 10 lat temu z pewnym zespołem pieśni i tańca :P), kiedy to zaraz po przekroczeniu węgiersko - rumuńskiej granicy nagle, niewiadomo skąd nasz autokar został niemal oblężony przez biegnące za nim boso dzieci cygańskie. Później było trochę lepiej, ale jednak pierwsze wrażenie, to które w człowieku zostaje najdłużej, było negatywnie powalające. Co jeszcze kojarzyło mi się z Rumunią do tej pory? Mój kolega, którego poznałam w Danii i którego rodzice, po tym jak chyba w 1986 roku urodziła się jego młodsza siostra, uciekli z Rumunii do Danii właśnie. Nigdy nie rozmawiałam z nim o tym, bo myślałam: ilu to ludzi uciekało zza Żelaznej Kurtyny do lepszego świata? Teraz z chęcią dowiedziałabym się jakie były powody tego ich wyjazdu, czy nie chcieli być kolejną rodziną, która jest przymuszona do tego by rodzić 'dzieci Ceausescu'? Bardzo możliwe.

W swojej książce Małgorzata Rejmer chyba jako pierwsza uświadomiła mi tak dobitnie, że w dawnym tzw. bloku wschodnim były aż takie różnice bytowe i polityczne pomiędzy poszczególnymi państwami. Można powiedzieć "co kraj, to komunizm". Można również powiedzieć, że w Polsce był komunizm, a w Rumunii KOMUNIZM. I te dwa raczej trudno ze sobą porównywać. 

Jak Małgorzata Rejmer mówiła w wywiadzie dla xięgarni, "Bukareszt. Kurz i krew" składa się jakby z dwóch części, choć nie są one bynajmniej oddzielone od siebie grubą kreską, a raczej się uzupełniają. Mianowicie mamy tutaj opisy Rumunii dawnej i Rumunii teraźniejszej. Nie potrafię powiedzieć, które są ciekawsze. Okazuje się, że ten kraj jest tak inny od tego co znamy 'z własnego podwórka', że o czym by autorka nie pisała, czyta się wyśmienicie z ogromną ciekawością. Oczywiście najbardziej barwne, filmowe wręcz są te rozdziały ksiażki, które opowiadają o dyktaturze Ceausescu. Niesamowite zastraszenie narodu, bieda, donosicielstwo na każdym kroku, niemożliwe do ogarnięcia przepisy, do których zwykły człowiek musiał sie stosować by nie trafić do więzienia, a wcześniej na znane z niesamowitego okrucieństwa, nieporównywalnego z żadnym innym przesłuchania (no może oprócz tych stosowanych przez nazistów w czasie wojny), w trakcie których brat musiał katować brata, czy ojciec syna. Wszystko to, a i jeszcze więcej, sprawia, że ta nasza 'komuna' blaknie i człowiek zaczyna sobie myśleć "było źle, ale jak widać mogło być 1000 razy gorzej". Wspomnenia ludzi, którzy żyli za czasów dyktatury Ceausescu są tym bardziej poruszające, że Rumunii przyjmowali każde kolejne obostrzenie przepisów z takim spokojem, poddaniem wręcz. Ciężko zrozumieć taką mentalność, która to co przynosi los przyjmuje z jakąś zgodą (nawet ta kilkudniowa rewolucja (1989) w trakcie której zostali osądzeni i zabici Nicolae i Elena Ceausescu wydaje się być dziełem przypadku, chwilowym zrywem, który tak naprawdę niewiele nowego przyniósł, bo Ceausescu został po prostu zastąpiony przez kolejnego w hierarchii partyjniaka). Fascynujące, jak inny jest to naród od naszego.

Oczywiście "Bukareszt. Kurz i krew" to również Rumunia współczesna, z tęsknotą za twardą ręką, która weźmie i poprowadzi naród ku lepszemu (nie mogę wyjść ze zdziwienia, że po doświadczeniach zafundowanych im przez Ceausescu, wciąż tak duży procent ludności tak bardzo go ceni), z przekonaniem o swojej szarości, braku wyjątkowości i tożsamości, choć z drugiej strony podkreślanie z dumą faktu, iż Rumuni wywodzą się od Rzymian i Daków, z wszechobecną rezygnacja, która jako cecha narodowa staje się powodem do swego rodzaju dumy.

W końcu, jak sam tytuł wskazuje, książka Rejmer to również książka o samej stolicy Rumunii, Bukareszcie, który jawi się z jednej strony jako miasto widmo z bandami bezpańskich psów, do którego człowiek nie ma ochoty się wybierać, a z drugiej jako "Paryż Europy Wschodniej", który pociąga swoją innością i wyjątkowością architektury chociażby.

Bardzo polecam! Ta ksiażka to świetny reportaż.


M. Rejmer, Bukareszt. Kurz i krew, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s.288.

7 komentarzy:

  1. Już czytałam opinię o tej książce równie pozytywną wiec mogę stwierdzic, żę chetnie poznałabym Bukareszt dzięki tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już tyle dobrego o tej książce czytałam, że po prostu muszę przeczytać. Choć po tych wszystkich recenzjach, każda coś zdradza, po wszystkich rozmowach, które wysłuchałam na jej temat, nie wiem czy jeszcze mnie czymś zaskoczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością znajdziesz w niej coś nowego i zaskakujacego. I na pewno się zaskoczysz, nie ma bata! :)

      Usuń
  3. Ostatnio coraz częściej wybieram reportaże, literaturę faktu. Szukam wiedzy o świecie, przystępnie podanej. Im jestem starsza, tym więcej rozczarowań przynoszą mi spotkania z beletrystyką. Nie wyobrażam sobie nie czytać powieści, ale większą satysfakcję czerpię z czytania książek, z których mogę się czegoś nauczyć, wzbogacić swą wiedzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja maniakalnie czytam ostatnio listy, wspomnienia czy biografie, czyli też blisko prawdziwego życia. Po powieść (zwłaszcza taką epicką) trudno mi jakoś sięgnąć, można powiedzieć "chciałabym a boję się". Nie chcę polec przy lekturze. Już prędzej sięgam po jakieś lekkie, choć nie głupawe czytadło.Teraz zaczynam również coraz poważniej myśleć o reportażach, chyba warto się w ten temat zagłębić :)

      Usuń
  4. Bardzo lubię reportaże. O Bukareszcie nic nie czytałam, może pora to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Część tu Papryczka (już nie chce mi się wychodzić i logować to napisze jako Gal). Tak Bukareszt to rewelacyjna książka jest. Ostatnio czytam właśnie mniej reportaży (dwa lata temu natomiast miałam focha na powieści) i czytając Rejmer przypomniało mi się jak tęsknie za takimi doświadczeniami czytelniczymi. Jak to jest napisane! Miałam chęć co rusz spisywać te zdania perełki. Część pierwsza mnie poskładała. Trudno mnie zaskoczyć w tym temacie a jednak (pewnie ten język też zrobił swoje). Dalsza część książki też świetna i bez tego nie byłoby literackiej pełni. Czekam na kolejne książki pani Rejmer. Czy to będzie powieść czy reportaż nieważne. W obu gatunkach sprawdza się wyśmienicie!
    Uciekam po mi się "Mad Men" zaczyna na Kulturze.
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń