2012-10-20

Bardzo średnio. "Babunia" Frederique Deghelt.

Mój zakup tej książki to całkowity przypadek, impuls w połączeniu z potrzebą posiadania pięciu książek przy których wysyłka z pewnej internetowej księgarni była za darmo (kto zgadnie jakiej?:P). Długo wahałam się czy akurat tą książkę wybrać, ale uległam pozytywnym opiniom na jej temat i tym oto sposobem wylądowała ona na mojej półce.
Na tylnej okładce książki czytamy: "Urocza opowieść o poznawaniu się, związkach przeszłości z dniem dzisiejszym, o miłości i radości, jaką niesie czytanie książek." Czy naprawdę "Babunia" taka jest? Hmm, debatowałabym.




Jade, młoda dziennikarka aspirująca do bycia pisarką, dowiaduje się, że jej ukochana babunia Jeanne, która od śmierci swojego męża mieszkała sama, ma teraz zostać mieszkanką domu opieki. Taką decyzję powzięły jej trzy córki i z taką decyzją ciotek, zawiadomiona o tym fakcie przez swojego ojca, Jade nie może się zgodzić. W tajemnicy udaje się do babci i zabiera ją ze sobą do Paryża by ta zamieszkała z nią w jej mieszkaniu. To dopiero wtedy Jade zaczyna odkrywać to jaką osobą naprawdę była i jaką osobą jest jej babcia. Osiemdziesięcioletnia kobieta za wsi, do tej pory uważana przez wnuczkę za osobę nie tylko niewykształconą ale i średnio inteligentną, odkrywa przed Jade swoją drugą twarz w momencie gdy okazuje się, że Jeanne jest samorodną znawczynią literatury, która przez całe życie swoje uwielbienie dla książek musiała ukrywać. To wyznanie staje się początkiem 'nowej ery' w życiu obu kobiet...

Czytając "Babunię" od samego początku miałam wrażenie, że autorka miała aspiracje by ze swojej książki zrobić coś więcej niż to czym w rzeczywistości jest. Zdecydowanie wyczuwam w tej powieści ochotę autorki by książka była odbierana nie tylko jako lekka lektura, ale również jako książka ambitna, skłaniająca do refleksji. Niestety sama ochota nie wystarczy i dla mnie ta książka to jednak głównie tzw. czytadło, choć znajdziemy tutaj nutkę sentymentalizmu. 
Narracja w książce prowadzona jest przez trzy osoby, narratora, babcię oraz Jade. Jak dla mnie w tym zabiegu polega cały problem powieści. Do rozstroju nerwowego doprowadzało mnie bowiem, gdy tytułowa babunia rozmyślając na jakiś temat tłumaczyła sobie (w domyśle czytelnikowi) to co myśli. Nie znoszę tego typu zabiegów bo automatycznie książka traci dla mnie na wiarygodności. Nikt przecież, kto jest przy zdrowych zmysłach, tak się nie zachowuje, nie myśli czegoś a za chwilę nie szuka dla tej myśli wytłumaczenia, nie opowiada jej! 
Ponadto wydawca obiecuje nam na okładce niespodziankę za niespodzianką, odkrywanie poruszających tajemnic z przeszłości oraz zaskakujące zakończenie. Z tej trójki tylko słowa dotyczące zaskakującej puenty książki są prawdą. Niespodzianek nie znalazłam, a ta jedna, którą był fakt, iż Jeanne jednak w swoim życiu sporo książek przeczytała nie powala na kolana (może gdyby rzeczywiście w jakiś ciekawy, oryginalny sposób wytłumaczyć fakt, że babunia otwarcie czytać nie mogła? A tak, nic). Również poruszająca tajemnica z przeszłości nie była moim zdaniem specjalnie intrygująca. Co mogę autorce oddać to zakończenie, które rzeczywiście pozwala spojrzeć na tą powieść w innym świetle. Faktem jest również, że "Babunia" napisana jest sprawnie, czyta się ją szybko i jest w niej jakiś potencjał. Szkoda, że nie zrealizowany:(


F. Deghelt, Babunia, Świat Książki, Warszawa 2011, s.271.

11 komentarzy:

  1. Sama dzisiaj zaglądałam do tej internetowej księgarni ;) I też zwróciłam uwagę na "Babunię" lecz w końcu nie zdecydowałam się na zakup. Szkoda, że wyszło jak wyszło, ale miałam przeczucie, że nie można od tej książki oczekiwać zbyt wiele...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja właśnie pod wpływem informacji na okładce jakiś czas temu "Babunię" zakupiłam licząc na uroczą i przyjemną lekturę. No cóż, Twoja recenzja troszkę mój zapał ostudziła, ale jednak zamierzam kiedyś zmierzyć się z tą powieścią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdzie nie jest powiedziane, że mój gust literacki jest jedynym prawidłowym. Jeśli masz w stosunku do niej dobre przeczucia to tym warto spróbować. Mnie nie przekonała, ale nie jest powiedziane, że Tobie się nie spodoba:)

      Usuń
  3. Naprawdę miałam ogromną ochotę na "Babunię" i moje oczekiwania były dość wysokie, ale teraz widzę, że warto je zniżyć, bo może jednak nie być tak fantastyczna, jak sądziłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakichś ogromnych oczekiwań nie miałam a i tak się zawiodłam. Nie wiem zatem co Ci powiedzieć:P Wydaje mi się, że istnieje pełno podobnych w swoim wydźwięku, ale jednak dużo lepszych powieści...

      Usuń
  4. Ja pewnie widząc gdzieś na półce bym się skusiła bo okładka bardzo mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wiemy okładki bywają zwodnicze...:P Mnie akurat okładka jakoś specjalnie nie ujęła, natomiast opis książki i pozytywne opinie czytelników zrobiły swoje. No cóż, czasami trzeba przeczytać coś bardzo średniego po to, by umieć docenić coś bardzo dobrego:)

      Usuń
  5. Cieszę się, że nie kupiłam tej książki (miałam okazję ją zobaczyć na promocji w Weltbild).

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja ją właśnie czytam i to po niemiecku :) Mnie się podoba. W niemieckim tłumaczeniu ma inny tytuł - "Śniadanie z Proustem". Dla mnie to książka o dwu generacjach, które może połączyć jeszcze coś poza krwią i uwspólnioną historią. I o drobnych tajemnicach starszych pań, na które patrzymy często przez pryzmat mitów i stereotypów.

    OdpowiedzUsuń