2012-08-02

Victoria i Lew.

Moje dni obfitują ostatnio w filmy. I choć wszystkie oglądam po raz kolejny to jednak cieszę się na każdy tak jak za pierwszym razem. Poza tym, tym razem oglądam je z mamą, która w przeciwieństwie do męża podziela mój nimi zachwyt:)

"The last station" wzrusza mnie za każdym razem. I bawi! Piękny film o Tołstoju i miłości, której nie zniszczą nawet odmienne poglądy na życie. Świetna kreacja Helen Mirren i oczywiście mój ukochany James McAvoy!





"The young Victoria". Po pierwszym seansie tego filmu miałam ogromną ochotę nazwać swoją przyszłą córkę imieniem Victoria i mimo, iż ta chęć już mi przeszła to film uwielbiam! Cudna rola Emily Blunt, która od czasu filmu "Diabeł ubiera się u Prady" należy do grona moich ulubionych aktorek. 
Trudne czasy, ale piękna miłość, oddanie i wierność małżonkowi nawet 40 lat po jego śmierci...



4 komentarze:

  1. od miesiąca nie widziałam żadnego filmu (dosłownie!), nie włączyłam telewizora...tego drugiego mi nie brakuje, ale na dobry film mam ochotę, ale muszę poczekać jeszcze dwa tygodnie;
    choć może spotka mnie niespodzianka i jakiś kinowy seans się nadarzy:)

    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to zawsze fazami następuje, albo siedzę i połykam książkę za książką, albo czytam mniej, ale za to oglądam dużo filmów. Teraz z powodu wizyty mojej mamy jestem bardziej kinomaniaczką niż czytelniczką, ale zmiany powoli nadchodzą:P Za telewizją nie ma co tęsknić:)

      Usuń
  2. Pierwszy oglądałam i mam takie wrażenie, że jakkolwiek doskonali aktorzy nie zagraliby - las, a właściwie cudna brzezina - ukradł im film.

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam filmy kostiumowe więc ten koniecznie muszę zobaczyć

    OdpowiedzUsuń