2011-08-29

Kobieta każda. "Dziewczyna z zapałkami" Anny Janko.

Nie mam ostatnio zacięcia do czytania... Pomimo, że nie zaniechałam tej przyjemności całkowicie, zwolniłam jednak znacznie tempo. Dlatego właśnie lektura "Dziewczyny z zapałkami" zajęła mi kilka razy więcej czasu niż gdybym ją czytała w okresie swojej największej 'produktywności' czytelniczej. Chyba każdy z nas tak ma, że czasem nawet od swojej pasji trzeba odpocząć. Po prostu organizm i codzienne życie się o to upomina... O mnie upomniała się m.in. szkoła językowa, oraz rodzina, która w tym roku dość obficie odwiedza nas w Danii:) Najpierw odwiedzili nas teściowie, ostatnio brat męża z żoną (która zdecydowanie jest dla mnie kimś więcej niż tylko 'żoną' szwagra!), a za tydzień przyjeżdża moja siostra i baaaardzo się z tego powodu cieszę, bo stęskniłam się za tą prawie już dwudziestoletnią gówniarą:P Oczywiście praca magisterska też się o siebie upomina, nie wspominając o mężu!:D Takim to właśnie sposobem, czytanie, naturalną koleją rzeczy spadło na trochę dalsze miejsce w moim porządku dnia i tygodnia. 'Szczęśliwie' ostatnie kilka dni podchorowuję sobie i byłam w stanie nie tylko skończyć powieść Janko, ale również przeczytać inną książkę, tym razem z gatunku tych prostych, łatwych i przyjemnych. Ale o tym w poście następnym. Dziś: "Dziewczyna z zapałkami"!




Ha. jest kobietą po 30-stce. Poetką. Matką. Żoną. I nieszczęśliwą, rozczarowaną życiem, zagubioną osobą... Hanna była młodą, pełną planów i marzeń dziewczyną, gdy wychodziła za mąż za Pawła (Pawia). Małżeństwo było dla niej sposobem na ucieczkę od toksycznej matki. Paw miał jej dać to, czego nie otrzymała w domu, czyli bezpieczeństwo, miłość i spełnienie. Stało się jednak zupełnie inaczej...

Ha. niedługo po ślubie odkrywa bowiem, że związała się z mężczyzną dla którego żona i dzieci stanowią ostatnie ogniwo w łańcuchu jego życia codziennego. Najpierw to praca naukowa, a później, w Polsce kapitalistycznej, działalność biznesowa stanowią sens jego życia i punkt odniesienia. Żona i dzieci wydają się być niepotrzebnym, ale koniecznym balastem w jego życiu. Również teściowie nie pozwalają Hannie zapomnieć o tym, jak mało wartościową postacią jest w tej swojej wybranej, nowej rodzinie. Zarówno matka jak i ojciec Pawia nie kryją się ze swoją niechęcią do synowej zarzucając jej m.in. zachłanność oraz nieuzasadnione złamanie ich synowi kariery naukowej.

Zawiedzione nadzieje, brak perspektyw na przyszłe szczęśliwe życie oraz rozczarowanie konsekwencjami swojego wyboru życiowego stają się codziennością Ha. Marząca o karierze poetki kobieta, staje się kurą domową, dla której życie zaczyna się i kończy w czterech ścianach mieszkania. Doświadczająca od męża głównie uczucia obojętności, nie wie jak się z tego zaklętego kręgu uwolnić. Z jednej strony zdaje sobie sprawę z tego, że jej sytuacja życiowa nie jest najgorsza, no bo przecież ma gdzie mieszkać, ma zdrowe, mądre dzieci, męża który jej nie bije, z drugiej jednak strony to wszystko jest dla niej nie do zniesienia. Powoli niemożność uwolnienia się od takiej codzienności wprowadza ją w alkoholizm...

Czytając "Dziewczynę z zapałkami" zastanawiałam się, ile w tej powieści jest wątków autobiograficznych? Bo tego, że takowe w tej powieści są, jestem pewna. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że "Dziewczyna z zapałkami" to sposób na rozliczenie się autorki z przeszłością... Nie wiem, czy moje myślenie o tej książce jest choć w jakimś stopniu prawidłowe, ale jednego jestem pewna: wiem, że powieść Janko to dobra literatura. Skłaniająca do myślenia (zwłaszcza kobiety), pozwalająca na refleksję książka zawsze się moim zdaniem obroni. Ta dodatkowo broni się pięknym językiem (od razu widać, że autorka jest poetką) pełnym poetyckich zwrotów, porównań, bogatych w znaczenie zdań. Wydaje się, że każde zdanie, każdy akapit tej książki jest przemyślany do tego stopnia, że autorka dokładnie wiedziała co ma on w czytelniku obudzić, jakie uczucia wywołać, do czego zmusić. To właśnie jest siłą tej książki!

Słabością "Dziewczyny z zapałkami" jak dla mnie jest uczucie dojmującego przygnębienia, które podczas jej lektury towarzyszy czytelnikowi. Zdaję sobie sprawę, że takie było zamierzenie autorki, jednak podczas dłuższego czytania powieści ta frustracja, rozgoryczenie i ból niespełnienia płynące z powieści mogą i de facto męczą czytelnika. Moim błędem było to, że nie czytałam tej książki na zmianę z inną powieścią, może bardziej przystępną i poruszającą inny, mniej absorbujący uwagę i nerwy temat. Tym bardziej cieszy fakt, że tego typu powieść kończy się jednak akcentem optymistycznym, dającym nadzieję na zmiany w życiu głównej bohaterki. Cytując Budkę Suflera: "(...) a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój (...)".

Dlaczego w tytule posta napisałam: kobieta każda? Dlatego, że wydaje mi się, że ta książka to zbiór wszelakich rozterek, bolączek i zawodów jakich kobieta może doświadczyć w swoim życiu. Brak miłości małżeńskiej, zamknięcie na świat, ból niespełnienia i sprowadzenia życia do jednej tylko funkcji: matki, rozczarowanie teraźniejszością czy strach przed przyszłością to tylko niektóre akcenty życia Hanny, które w mniejszym lub większym stopniu możemy czasami rozpoznać także u siebie. Od rozterek w naszym życiu bowiem nie ma ucieczki...

Polecam zapoznanie się z tą książką, gdyż zdecydowanie jest ona warta uwagi, zwłaszcza ze względu na piękny, obrazowy jezyk jakim została napisana...:)


A. Janko, Dziewczyna z zapałkami, Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2009, s.264.

5 komentarzy:

  1. Ja coraz bardziej cenię książki które są pełne metafor, wysublimowanych słów, poetycznych uniesień. Chyba przejadłem się zwykłymi historiami. A może jest inny powód? Tego naprawdę nie wiem :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupiłam tę książkę pod wpływem impulsu już dawno temu. Niestety nie miałam ochoty po nią sięgać, obawiałam się stylu pisarki - poetki i przeczuwałam, że to raczej smutna opowieść. Ale po Twojej recenzji patrzę na tę książkę znacznie przychylniej, postaram się żeby za długo nie leżała na tej półce nieprzeczytana :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Piotrze myślę, że po prostu po jakimś czasie naszej przygody czytelniczej wurabiamy sobie swój gust. Niektóre książki zaczynają nas pociągać bardziej, natomiast inne na które może wcześniej zwrócilibyśmy uwagę, stają się przykładem literatury przez nas nieporządanej... Taka kolej rzeczy:)

    @Dosiak rzeczywiście jest to raczej smutna książka, ale jak napisałam język w jakim została napisana nadrabia wszystko. Warto, naprawdę warto samemu się o tym przekonać:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam Janko kilka lat temu i pamiętam, że zrobiła na mnie duże wrażenie. Miałam jednak czytając mieszane uczucia. Z jednej strony byłam już zmęczona, a z drugiej nie chciałam jej nie czytać dalej. Masz racje język jakim książka jest napisana łagodzi momenty zniechęcenia. Dobra mocna rzecz i świetna recenzja:)
    A co do kryzysu czytelniczego, to też go ostatnio przerabiałam. W ogóle nie miałam weny na czytanie. Na szczęście jak kryzys przeminął ze zdwojoną siłą i zachłannością się rzuciłam na książki:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. @papryczko czyli mamy co do tej książki bardzo podobne odczucia:) Mój kryzys też już przemija i cieszę się z tego powodu bardzo, bardzo, bo gdy patrzę na moje półki i książki, które czekają na przeczytanie to aż serce boli, że się doczekać nie mogą... Zwłaszcza, że kolejne już 'się kupują':P Nadrobię!:D

    OdpowiedzUsuń