2011-02-05

"Chochoły" Wita Szostaka!

Trudno mi pisać o "Chochołach". 

Nigdy wcześniej nie spotkałam się z twórczością Wita Szostaka, a to dlatego, że jest to pisarz zajmujący się głównie fantastyką, którą ja natomiast interesuję się w bardzo ograniczony (czyt. minimalny) sposób. Na "Chochoły" prawdopodobnie też nie zwróciłabym uwagi gdyby nie bardzo pozytywna recenzja tej książki w Polityce... Tak więc kupiłam powieść autora, którego nie znałam dzięki tylko jednemu pochlebnemu głosowi i intuicji, która mówiła, że warto.

I było warto! Nawet bardzo, bo w "Chochołach" się zakochałam... Nie jest to miłość od pierwszego wejrzenia a to dlatego, że nie jest to też książka łatwa, prosta i przyjemna. Wydaje mi się, że do tej książki się dojrzewa w trakcie jej czytania. I tak, na początku jej lektury czułam się trochę zagubiona i przestraszona, powaliła mnie wprost na łopatki ilość narracji w tej książce, tęskniłam za dialogami, na które w "Chochołach" czasami trzeba czekać kilkanaście lub kilkadziesiąt stron, powoli starałam się chłonąć jej atmosferę, tak leniwą i inną od wszystkich innych, które poznałam wcześniej... Następnie w mojej przygodzie z tą powieścią nastąpiła faza fascynacji polegająca na zaczytywaniu się tymi 20 czy 50 stronami książki przed snem, podobało mi się to, że nie ma fizycznej możliwości przeczytać tych stron więcej za jednym razem ze względu na jej styl. Dałam się całkowicie uwieść czarowi "Chochołów", tym dźwiękom, zapachom, temu zagubieniu w Domu. Ostatnia faza mojego spotkania z tą książką to właśnie ta, w której uświadomiłam sobie, że to jest MOJA książka, że się zakochałam, że nie oddam nikomu i że będę wracać, bo nie wyobrażam sobie tego nie robić! I nie dziwcie mi się teraz, że mówię, że trudno mi o tej książce pisać...




"Chochoły" to opowieść o Domu przez duże D. Widziany oczami narratora (i mieszkańca Domu w jednym) Dom to nie tylko pełna pokoi, korytarzy, schowków i schodów kamienica, ale to również jej mieszkańcy - Chochołowie ze swoimi przyległościami, czyli Rysiami i Wiatrami. Kamienica przy ulicy S. w Krakowie od lat należała do rodziny Chochołów. Niestety po wojnie Chochołowie zostali pozbawieni własności domu, a kamienica stała się jedną z wielu, w których nieznani ludzie wynajmują mieszkania. Na szczęście nadchodzą nowe czasy i w rodzinie Chochołów rodzi się pomysł by odzyskać kamienicę, a później powoli wszystkie mieszkania wynajmowane przez lokatorów. Przez kilkanaście lat Chochołowie pracują nad zrealizowaniem swojego celu, którym jest jeden Dom, w którym każdy ma swój pokój, ale w tym samym czasie każdy jest razem z innymi... Dom staje się jednym wielkim organizmem, zajmowanym przez kilka pokoleń mieszkańców, organizmem żywym, ale czy zdrowym?

Narrator książki, Chochoł z krwi i kości, syn swojej cichej matki i chorego, przykutego do łóżka ojca, brat swojego starszego brata Bartka, jest cichym obserwatorem i komentatorem tego wszystkiego co dzieje się w domu. Sam nie mogąc odnaleźć się w życiu, próbuje rozwikłać nastroje, zależności, relacje i namiętności pomiędzy mieszkańcami Domu,  członkami swojej rodziny.

"Byłem zawsze o krok za miejscem, które, jak mi się wydawało, powinienem w danej chwili zajmować. Spóźniony, nieprzygotowany, w biegu, z rozwichrzonymi pytaniami w głowie, duchowo rozczochrany, zawsze brakowało mi tych pięciu minut, tego kwadransa, by przylizać przed lustrem niesforne myśli. Zawsze niegotowy, permanentnie zapóźniony, nie potrafiący dogonić samego siebie" s.112.

"Moje myślenie wiecznie niegotowe na to, co ma mysleć, moje opowiadanie wiecznie niegotowe na to, co ma opowiadać, nie jestem gotowy na tę opowieść. Ten ciągły lęk przed rozstrzygnięciem, przed działaniem, przed życiem sprawia, że żyjąc, udaję życie, żyję obok siebie, wyobrażając sobie tylko jak kiedyś, w przyszłości, będę żył życiem prawdziwym, będę opowiadał zgrabnie skrojone historie, będę znajdował właściwe słowa i tonacje. I tak od lat śledzę siebie samego z ubocza, z ukrycia, widząc, że ten prawdziwy ja, ja, którym chciałbym być, jest zawsze o kilka kroków przede mną. Widzę go znikającego za kolejnym zakrętem, kiedy sam dopadam tego zakrętu, spostrzegam go zanurzającego się w czeluść jakiejś bramy, potem zamykającego za soba drzwi. A ja stoję z zadyszką na schodach, zmęczony pogonią, z zadyszką od tego ciągłego pośpiechu, stoję tak, oddychając ciężko i znów zostaję w tyle, z zadyszką. Ja nie jestem, mnie nie ma, ja dopiero będę" s.112.

Ten którego nie ma, ten który dopiero będzie, zostaje poproszony przez zagubioną i cierpiącą matkę o odnalezienie jej syna a jego brata, Bartka. Bartek, dusza rodziny, znikną z Domu bez wieści i nie ma z nim kontaktu. To właśnie Bartek, w którego cieniu młodszy brat żył tyle lat, staje się powodem podróży nie tylko po Domu i jego zakątkach, ale jest on również pretekstem do zwiedzenia starożytnego Krakowa, Krakowa-Wenecji po którym poruszasz się gondolami obijającymi się o siebie, czy Krakowa-Sarajewa w okresie wojny... 

Ciężko mi ubrać w słowa to powieść, bo jej się nie czyta, do niej się wchodzi... Żyjemy tym Krakowem, tym Domem i jego mieszkańcami. Oddychamy tak jak oni i gdy książka się kończy, czegoś brakuje, chce się wracać. Wracać do tej leniwej, pochłaniającej, uzależniającej akcji, do tego Domu tak trudnego do ogarnięcia, do tego Krakowa tak nastrojowego...
Napisana w sposób pozwalający na chwilę zastanowienia, przepełniona refleksją, epitetami, pytaniami powieść "Chochoły" to pretekst do przemyśleń, kim ja jestem, jak jest mój sens bycia, czego sama od siebie oczekuję. Czy chcę 'dopiero być" czy chcę być teraz... 

Polecam tak bardzo, że bardziej się nie da, choć zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich ta książka porwie. I w tym własnie jej siła...:)

Ps. Jedyne nad czym ubolewam, to ilość błędów w książce, ale to już bardziej zasługa wydawnictwa, do którego apeluję, by zwrócili na to szczególną uwagę następnym razem:)


W. Szostak, Chochoły, Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2010, s.440.

3 komentarze:

  1. Zaraziłaś mnie bardzo łatwo, jestem właśnie w trakcie lektury i.. po prostu cieszę się, że w ciemno, ufając Twojej opinii kupiłam!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cieszę jeszcze bardziej, bo ta książka to taki mój mały skarb i robisz mi przyjemność pisząc tutaj właśnie takie słowa:D Miłej lektury!

      Usuń